Aktualności

Nietrzeźwy rowerzysta wpadł w ręce strażników miejskich

Jazda na rowerze po alkoholu to proszenie się o kłopoty. Przekonał się o tym pewien 34-latek.

Wczoraj, tuż przed godziną 20:00, na skrzyżowaniu ulic Lipowej z Liniarskiego patrol straży miejskiej zauważył rowerzystę przejeżdżającego po przejściu dla pieszych. Ta zasada – gdzie rowerzysta, który pokonuje przejście dla pieszych, musi zejść z roweru i prowadzić go obok siebie – okazała się być nie bez znaczenia. Przed zjazdem z przejścia dla pieszych cyklista został potrącony przez kierowcę Citroena. Funkcjonariusze widząc zdarzenie natychmiast zareagowali. Chcieli udzielić osobie poszkodowanej pierwszej pomocy lecz ta jej odmówiła. Rowerzysta był agresywny, szarpał się i próbował oddalić. Ponadto wyczuwalna była od niego silna woń alkoholu. Na miejsce wezwano patrol Policji, w pewny momencie 34-latek zaczął uciekać. Nie miał jednak szczęścia – po krótkim pościgu został ujęty. Rowerzystę przebadano na zawartość alkoholu we krwi. Badanie wykazało, że miał on blisko 1,4 promila w organizmie. Dalsze czynności w tej sprawie prowadzi Policja.

Pamiętajmy – po alkoholu nie siadamy za żadną kierownicę – także rowerową!

Zdjęcie przykładowe: www.pixbay.com
Udostępnij:

Historia z happyendem

Wystarczyła tylko chwila nieuwagi, aby pięcio i dwulatka straciły orientację i zagubiły się w centrum miasta. Na szczęście szybka reakcja pełniących tam służbę funkcjonariuszy straży miejskiej, doprowadziła do odnalezienia rodziców zagubionych dziewczynek.


Do zdarzenia doszło wczoraj, tuż po godzinie 17:00. Podczas patrolu centrum miasta, strażnicy miejscy zauważyli dwie małe dziewczynki idące chodnikiem. Wokół nie było żadnych dorosłych sprawujących nad nimi opiekę. Strażnicy miejscy zaopiekowali się dziećmi oraz natychmiast podjęli działania zmierzające do ustalenia opiekunów. Do czasu zlokalizowania rodziców Hani i Zosi, bo tak miały na imię, dziewczynki przebywał pod opieką funkcjonariuszy.

Dzięki rezolutności starszej dziewczynki udało się ustalić, co właściwie sie wydarzyło. Okazało się, że siostry wraz z rodzicami wybrały się do Kościoła, z którego w pewnym momencie dziewczynki niepostrzeżenie wyszły. Zainteresowane odbywającym się na ul. Kilińskiego piknikiem podążyły w jego kierunku. W pewnym momencie straciły orientację i same nie były w stanie powrócić do rodziców. Funkcjonariusze, opiekujący się dziewczynkami poprosili organizatorów pikniku, by poprzez system nagłaśniający nadać komunikat o zagubionej 5-letniej Hani i 2-letniej Zosi. Kilkukrotnie nadawane komunikaty sprawiły, że do funkcjonariuszy podbiegł tata dziewczynek. Siostry – Hania i Zosia całe i zdrowe wróciły do swoich opiekunów.


Historia z happy endem – pamiętajmy jednak, że w każdym momencie sprawowania opieki nad dziećmi, szczególnie nad tymi najmłodszymi, musimy być czujni i przewidujący oraz nie spuszczać z oczu swoich podopiecznych – szczególnie w rejonie dróg i w większych skupiskach ludzi.

Udostępnij: